Owoce

Owoce

czwartek, 4 lipca 2013

[1] Słowo wstępne

Jakiś czas temu urodziłam synka.
Od tego czasu moje życie pełne jest niespodzianek.

Najpierw wróżono nam nietolerancję laktozy.
Potem spotkała nas skaza białkowa.

Na deser doszedł synkowi AZS, który ja mam od dawna, a dokładniej od czasu pracy w laboratorium medycznym, gdzie każdego dnia niszczyłam swoją skórę chemią dezynfekującą różnego rodzaju.
Z pracy zrezygnowałam po dwóch latach, ale ślad pozostał.

Na koniec (przynajmniej jest to koniec na chwilę obecną, bo nigdy nie wiadomo co jeszcze nas zaskoczy) okazało się, że maluch ma zaburzenia autystyczne, a co za tym idzie może cechować go:
- mniejsza odporność
- tendencja do grzybic
- problemy z trawieniem białek zwierzęcych (przez całe życie) a głównie białka mleka krowiego
- kumulowanie w organizmie metali ciężkich, głównie Pb, Al, Hg
- kolekcjonowanie różnych chorób alergicznych poza ww. (np. alergie na kosmetyki)
- nietolerancja glutenu

Ziarnko do ziarnka i mamy jeden wielki galimatias.

Chciałoby się zapytać: jak żyć, pani, jak żyć?!
I faktycznie, nie raz pytałam.
Próbując kupić chleb bezglutenowy.
Chcąc zdobyć mleko bez białek krowich.
Wybierając dziecku dobry kosmetyk.
Albo po prostu realizując receptę w aptece. 

Oczywiście kupowałam, znajdywałam.
A potem okazywało się, że kupione przeze mnie mleko owsiane jest solone. (Nawet nie wiadomo czy zwykłą solą kamienną czy drogową!)
Albo, że mleko sojowe jest bardzo niezdrowe i wpływa na gospodarkę hormonalną.
Albo, że chleb bezglutenowy  ma termin ważności dwa miesiące i skład taki, że dziwne czemu nie świeci.
Albo też, co mnie już nie dziwi, a szokuje, że preparat dla dzieci na odporność, przepisany przez pediatrę zawiera w sobie glutaminian sodu. 

I tak oto, dzień po dniu, robiłam doktoraty na temat składu każdego kupowanego leku, każdego mleka bez mleka, każdego kremu na AZS, każdego chleba itp.
Doszłam do momentu, w którym dziś jestem.
I dziś już nie pytam "jak żyć", dziś krzyczę!!! JAAAK ŻYYYĆ!

Wszędzie chemia, chemia, chemia, syf, syf i chemia.
Woskowane cytryny, biały ser bez sera, żółty ser bez sera, 100g wędliny z 50g mięsa. Ostatnio mój ojciec kupił kiełbaski, które miały w sobie 11 składników E.
Litości!

Nie odkryję tu Ameryki...
Ale może pomogę komuś wyrzucić z domu jeden czy drugi syfiaty słoiczek?
A może Wy mi pomożecie odkryć nowe lądy kosmetyczne i kuchenne?
Na to liczę i zapraszam. 


4 komentarze:

  1. Może mam nieco inną motywację, ale odkrywamy podobne Ameryki:) Będę zaglądać:) I do siebie też zapraszam, może coś Ci się przyda:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaglądam i bardzo mi się podoba, więc nie raz będę Twoim gościem. :)

      Pozdrawiam

      Usuń
  2. Próbowalam znalezc Pani e-mail, ale nie udalo mi sie dlatego pisze tutaj. Wspomniala Pani o zawodzie analityka medycznego. Otóz jestem w klasie maturalnej i oto stoje przed wyborem... Zawsze widzialam siebie w laboratorium i chcialabym pojsc w tym kierunku. Zastanawiam sie nad chemia, ale wlasnie tez nad analityka medyczna i farmacja. Slyszalam tez historie o chemikach tracących wech po latach pracy. Czy bylaby mi Pani w stanie cos doradzic badz odradzic? Z gory dziekuje za odpowiedz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie znam żadnego chemika, ani analityka, który straciłby węch w pracy. :)

      Jeśli zdecyduje się pani na analitykę, proszę pamiętać, że dziś można być technikiem albo magistrem, który pracuje jak technik - jeśli nie robi się dalszych studiów diagnostycznych.

      Dziś zawód analityka med. (mgr) jest bez znaczenia sam w sobie. Tak się zmieniły przepisy, że nie można być po prostu mgr analityki i pracować np. jako kierownik pracowni w laborze. Trzeba robić diagnostykę, a potem stopnie specjalizacji, dokładnie jak lekarz.
      Inaczej funkcjonuje się praktycznie jak technik. Nie można zatwierdzać wyników itp. Można tylko robić badania.

      Proszę to przemyśleć nim zdobędzie pani zawód z tytułem bez znaczenia.

      Pozdrawiam

      Usuń

Bardzo proszę nie zapraszać i nie "wyróżniać" mnie żadnymi łańcuszkami.
Dziękuję.