Owoce

Owoce

piątek, 5 lipca 2013

[5] Mleko ryżowe

Zacznę od tego, że nie polecam.

Dlaczego? Bo nie bardzo zdrowe.
Już nawet pomijam problem zaparć, jakie często powoduje spore spożycie ryżu i jego przetworów. (U małych dzieci nawet nie musi być spore, wystarczy dosypać trochę kaszy ryżowej do mleka modyfikowanego i od razu mamy jelitowy klops.) 

Nie bardzo zdrowe, bo ryż kumuluje arsen.
Tysiąc elaboratów już o tym napisano, ale przybliżę.
Ryż sadzi się na wielką skalę. Dużo, tanio - wiadomo. Gdzie rośnie go najwięcej też wiemy. Jak się tam dba o zdrowe produkty, wiadome. W glebie mamy arsen. Deszcze i różne procesy geologiczne sprawiają, że w niektórych krajach jego stężenie w wodach gruntowych kilkukrotnie przekracza dopuszczalne normy.
Prym wiedzie tu Bangladesz. Kraj w Azji południowej, położony w delcie głównych rzek Himalajów. Ganges, Brahmaputra, Meghna, Padma - oto największe z nich. Wszystkie kierują się do Zatoki Bengalskiej. 

Zaczęło się od zielonej rewolucji i zwiększenia ilości pól ryżowych. Każdy kilogram ryżu potrzebuje czterech metrów sześciennych wody. Nawiercono więc mnóstwo nowych studni. Płytkich, żeby było oszczędniej. I tak oto stworzono problem.
Trudno pogodzić zyski z produkcji ryżu z oszczędnością i wykarmieniem tysięcy ludzi w tak biednym kraju, tym bardziej zachowując rozsądek i myśląc o zdrowiu przyszłego kupca, jeśli 1/4 wszystkich studni tego kraju jest skażona arsenem do tego stopnia, że stała się niebezpieczna i zagraża życiu okolicznych mieszkańców.
Bangladesz ma się najgorzej, ale nie tylko jego dotyczy ten problem.

W końcu ktoś wpadł na to, by produkty ryżowe, pochodzące z różnych miejsc świata badać.

Amerykański Magazyn konsumencki Consumer Reports przebadał (bodajże w roku 2011ym) skład chemiczny około 200 próbek najlepszych firm spożywczych i znalazł arszenik we wszystkich produktach ryżowych, kaszkach, mleku, a także w sokach jabłkowych i grejfrutowych. W różnych stężeniach, jedne ledwie mieściły się w szeroko pojętej normie, inne nie.
Na początku tego (2013go) roku Szwecja Komisja Badawcza wykryła w produktach dla najmłodszych arszenik, kadm i ołów.
Szwedzi przebadali 40 kaszek dla niemowląt i sporo innych produktów dla dzieci. W sumie 92 produkty. Takich firm jak np. Nestlé, Hipp, Organix, EnaGo, Semper, Oatly, Holle, Rice Dream, Nutricia, SHS, Mead Johnson, Plum, Carlshamn, GoGreen, ICA i Alpro. Zauważmy, że większość tych firm robi produkty Bio.
We wszystkich był arszenik!

Co prawda Komisja Żywności twierdzi, że nie są to aż tak duże stężenia, ale znaleźli się i tacy badacze, którzy stwierdzili, że trzy posiłki dziennie zawierające taki ryż z arszenikiem wystarczą, by trwale uszkodzić mózg dziecka. 

Jak dla mnie to dość, by przestać dziecko mlekiem ryżowym poić. Tym bardziej, że jako chłopczyk z zaburzeniami autystycznymi syn mój już kumuluje metale ciężkie.

Dodam, że arszenik to trójtlenek arsenu.
Powoduje zatrucia, problemy brzuszne, bóle głowy, wylewy, a w dłuższym działaniu jest także kancerogenny.

***

Sprowadzając rzecz do jednego zdania - mleko ryżowe nie jest dla dzieci. W ogóle dla ludzi nie jest, ale o ile dorosły ma wybór i świadomość (a przynajmniej powinien mieć), o tyle dziecko nie.
Jest zresztą wiele różnych opcji, niezwiązanych z krową czy kozą. Można zrobić pyszne mleko orzechowe, migdałowe. Nawet owsiane, chociaż już nie tak pyszne. :)

Pomijam tu smak mleka ryżowego - charakterystyczny, mączny. Wg mnie paskudny. Ale co kto lubi... 

Żeby nie było - nie twierdzę, że ryż zabija, ani że jest trucizną. Po prostu widzę różnicę między zjedzeniem porcji ryżu na obiad raz w tygodniu, a pojeniem dziecka mlekiem ryżowym 3-5 razy dziennie. Tak to bowiem zwykle jest, że jak rodzic decyduje się na odejście od mleka krowiego czy modyfikowanego, odchodzi od niego całkowicie. Jeśli ma dziecko powiedzmy roczne, maluchowi zostaje podane mleko roślinne w kilku dawkach na dobę. Każda z dawek to mniej więcej szklanka płynu.
I tak dzień po dniu, 7 dni w tygodniu.
Takie działanie zdecydowanie odradzam. Zwłaszcza jeśli kupujemy ryż, jaki wpadnie nam w ręce, w najbliższym markecie. Najczęściej po prostu pierwszy lepszy i tani.

Jeśli już musimy, albo bardzo lubimy, powinniśmy kupować i jeść ryż ekologiczny, taki co do którego mamy pewność, że rośnie na zdrowej ziemi. Taki też będzie kumulował arsen, bo arsen jest wszędzie w glebie, a ryż chłonie wszystko jak gąbka, ale jeśli ziemia będzie zadbana i badana, będą to dawki dużo mniejsze niż te, jakie spotykamy w marketowych pudełkach ryżu.

Ja ryż jadam. Rzadko ale jadam. Dobrych, sprawdzonych firm.
Mleka ryżowego nie pijamy jednak, nawet z takiego super i hiper eko ryżu.

Ze względu na powyższe mnie nie przeczytacie nic o tym jak zrobić mleko z ryżu.
Żadna to strata, bo net jest pełen takich przepisów. :)

Pozdrawiam! 

9 komentarzy:

  1. Hm...ryż jemy rzadko i to raczej nie biały... ale chyba będę sobie musiała przemyśleć. Sam ryż znaczy, nie mleko ryżowe, bo tego nie lubimy. Robiłam raz i wystarczy;)

    Mleko krowie też odpada z wiadomych powodów (bynajmniej nie etycznych, choć to też).

    Czyli trzeba będzie kokosowe spróbować zrobić lub migdałowe (podobno z nerkowca jest dobre, ale cena tych orzechów jest ciut duża)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie też rzadko i tylko biały.

      I zawsze z UE. Ostatnio grecki.

      Ryż to trudne zakupy, bo sporo firm nie pisze, skąd pochodzi ryż. Na nalepce jest tylko, gdzie paczkę zrobiono. A to nie wszystko...

      Usuń
    2. Z tego co wiem, to biały ryż jest odpowiednikiem białej mąki - czyli zupełnie pozbawiony wartości...

      Usuń
    3. Z tymi wartościami to jest niezła magia.
      Większość zdrowych zjadaczy ryżu odradza biały. Tymczasem zaraz obok tego pokutuje nowa moda - kleik ryżowy.
      Gotowanie ryżu przez dziesiątki minut na papkę. Rzekomo ma to mieć super wartości zdrowotne.

      Jakim cudem, skoro ryż ich nie ma?
      Zagadka stulecia. :D

      Usuń
    4. Pewnie dlatego, ze rozgotowany ryz jest lzej strawny i kleik dziala oslonowo na zoladek, a nie ze ma wartosci odzywcze.

      Usuń
    5. A po co jeść coś co nie ma wartości odżywczych? To już lepiej wypić siemię lniane. To samo działanie, mniej roboty. A wartości ma. :)

      Usuń
  2. Dzięki za atykuł. U mnie właśnie wywołało długotrwałe zatrucie i przewlekłe efekty uboczne.
    Mianowicie upatrzyłam sobie mleko ryżowe ze sklepu. Szklanka takiego mleka spowodowała miesiąc męczarni objawów podobnych do zatrucia, po czym po dwóch miesiącach nadal nie jestem w pełni zdrowa. Skąd wiem że mleko ryżowe? Dzisiaj wypiłam dosłownie malutki łyczek. Pięć godzin później mam komplet gotowych objawów, tylko w mniejszej dawce. Można by rzecz, że jakieś inne składniki uczulają - nie ma możliwości. Prowadzę dzienniczek ze spisem dań, które jem codziennie. Objawy pojawiły się po wypróbowaniu mlek ryżowych dwóch różnych firm o całkowicie odmiennym składzie, w tym ostatnie było z Lidla.
    UWAŻAJCIE bo żaden lekarz i dietetyk nawet nie przypuści, że może uczulać was mleko ryżowe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, ale musimy sami się obserwować. I odstawiać to, co nam nie służy.
      Żaden lekarz też nie stwierdzi np. uczulenia na cukier. :) A pogarsza stan wielu osób z AZS. Odstawienie leczy zmiany bardzo zaognione.

      Trzeba mądrego lekarza, który patrzy na objawy i słucha pacjenta. A znaleźć takiego nie jest łatwo.

      Usuń
  3. Ja samego mleka ryżowego jako tako nie wypiję, ale często dodaję je do robienia własnych jogurtów czy do smothie, i wtedy uważam, że jest przepyszne. Rzeczywiście rzadko jest napiane na produktach skąd dokładnie one pochodzą ale ja jestem wierna zamawianiu rzeczy z ekopiramidy, tam wszystko jest dokładnie opisane i rzeczywiście mogę powiedzieć, że wiem co jem.

    OdpowiedzUsuń

Bardzo proszę nie zapraszać i nie "wyróżniać" mnie żadnymi łańcuszkami.
Dziękuję.