Owoce

Owoce

wtorek, 26 listopada 2013

[55] Nestle

Markę Nestle zna każdy. Nie każdy lubi, ale naprawdę mało jest ludzi, którzy wiedzą co mają w domu i świadomie nie mają w nim Nestle.

Jest to zresztą zadanie niełatwe. Dlaczego?
Ano dlatego, że Nestle robi dziś wszystko. Jedzenie dla dzieci (np. "kaszę" Sinlac) i dla zwierząt (np. Purina), różne suche produkty i przyprawy (Winiary), słodycze (choćby Princessa), lody (m.in. Cortina), nabiał (np. sery President), kosmetyki (np. Palmolive), kawę (Nescafe), a nawet wodę (Nałęczowianka, Mazowszanka, Dar Natury).

O Nestle wiemy, że jest na rynku. Niekoniecznie zagłębiamy się w szczegóły. Nie czytamy etykiet. Często nie widzimy takiej potrzeby.
Czy powinniśmy?
Myślę, że tak. Z paru przyczyn.
Przede wszystkim trzeba wiedzieć co się je. Po drugie warto wiedzieć za czym się opowiadamy, a kupując produkty firmy X, niejako stajemy po jej stronie, bo dajemy jej zarobić, często nie małe pieniądze. Warto sprawdzić co mamy w domu, bo może się okazać, że firma, której produkty tak lubimy robi coś, co jest całkowicie niezgodne z naszym sumieniem i naszymi zasadami. 

Co warto wiedzieć o Nestle?

1. Nestle istnieje od lat 60tych XIX wieku, kiedy to pewien aptekarz (pan Nestle) wyprodukował pierwszy preparat "mlekopodobny". Podobno uratował nim od głodowej śmierci dziecko sąsiadów.
Firmę swoją niedługo potem sprzedał.
Jakiś czas potem dołączyła do Nestle firma pana Petera, który łącząc mleko i kakao wyczarował czekoladę mleczną.
W podobnym czasie powstała Anglo-Swiss Condensed Milk Company - amerykańska firma, produkująca mleczne produkty dla dzieci. Nestle odpowiedziało im pierwszym mlekiem kondensowanym. Konkurencyjne działania trwały 30 lat. Po tym czasie firmy się połączyły.
Jeszcze przed pierwszą wojną światową, firma Nestle and Anglo-Swiss Milk Company miała fabryki na trzech kontynentach, w Ameryce (USA), Europie (UK, Niemcy, Hiszpania) i Australii.

Pierwsze straty firma poniosła po I wojnie światowej. Odpowiedzią na mały kryzys była produkcja kawy Nescafe. Finanse poratowały także zamówienia rządowe. Po II wojnie światowej wartość firmy była już ponad dwa razy większa niż przed nią.
Zaczęły się transakcje wykupywania innych firm. Nestle przejęło dwóch producentów mrożonek, firmę produkującą konserwanty i suche jedzenie, twórcę soków Libby's, a nawet markę Maggi.

W latach 70tych wykupiono pakiet akcji L'oreal i wchłonięto farmeceutyczną firmę Alcon.
W ciągu ostatnich nastu lat Nestle przejęło takie firmy jak: Dreyer i Chef America, Movenpick Ice Cream, Jenny Craig, Uncle Toby's, Delta Ice Cream, Novartis Medical Nutrition, Sources Minerales Henniez oraz Gerber.
Niektóre z tych firm zostały sprzedane, a pieniądze weszły w inne transakcje i inne przejęcia. Pieniądz w Nestle cały czas płynie, zarabia i mnoży się.
Czy to świadczy o nich źle?
Na pewno świadczy o tym, że celem nadrzędnym jest biznes. Pieniądze, o jakich nam się nawet nie śniło. Nie my - klienci. Nie nasze dzieci. Dowód? Proszę... 

2. W latach 70-80tych Nestle zrobiło kampanię w krajach trzeciego świata. Niby banał, bo cóż można sprzedać ludziom którzy nic nie mają? Ano można. Mleko! Firma przekonywała rodziców, że ich mleko jest lepsze od tego, którym dysponują matki w swoich piersiach. Grunt okazał się być podatny. Mleko kupowano, dzieci odstawiano od piersi, a sztuczny proszek mieszano z dostępną (brudną i zanieczyszczoną) wodą. W efekcie firmę oskarżono o śmierć wielu niemowląt. 

Myślą o nas? Produkują dla nas? Liczą się ze zdrowiem naszych dzieci?

***

W moim domu  nie ma Nestle. Odkąd dowiedziałam się o powyższej kampanii. Kot nie je Puriny, a dziecko nie dostaje kakao Nesquik. Ja nie pijam Nescafe, odrzuciłam Kangusy, które bardzo lubiłam, a w pracy zmieniłam Dar Natury na Eden.
Taki mój mały bojkot.

Dziś przeczytałam fajny tekst o Nestle i o poglądach władzy tej marki.

Polecam:
Nestle już podziękujemy

Poglądy pan Prezes Zarządu ma dość ciekawe. Najchętniej przejąłby chyba całą wodę świata i sprzedawał tym bardziej godnym (czytaj: tym, których stać). Uznał bowiem wodę za towar, za który należy płacić, tylko wtedy będzie szanowany.
Opinie mówiące o tym, że woda jest darem natury i naszym wspólnym dobrem, uznaje pan za ekstremalne. :)
W ogóle "ciekawy" z niego człowiek. :)

Każdy musi sam zdecydować po której opowiada się stronie i czy polityka tej albo innych firm jest dla niego istotna. Dla mnie jest, bo mam nieubłaganą świadomość, że ktoś na mnie zarabia, a ja niekoniecznie na tym cokolwiek zyskuję.

Mnie najbardziej urzekł cytat:
"„Dzisiaj wszyscy wierzą w to, że wszystko co pochodzi od Matki Natury jest dobre. To stanowi dużą zmianę, bo wcześniej myśleliśmy, że natura potrafi być bezlitosna. Człowiek ma teraz taką pozycję, że jest w stanie dać naturze nieco równowagi. Mimo to mamy do czynienia z shibboleth (hebrajskie słowo na określenie ludzi mówiących innym językiem) mówiącymi, że wszystko co pochodzi od Matki Natury jest dobre. Weźmy na przykład ruch propagujący uprawy organiczne (w oryg. organic movement). Organiczne jest teraz najlepsze. Ale organiczne nie jest najlepsze. Po 15 latach spożywania w Usa produktów zawierających GMO nie mieliśmy do czynienia z ani jednym przypadkiem choroby z powodu ich spożywania jak do dziś. „."



11 komentarzy:

  1. Jest Pani moją inspiracją :) Od dawna czytam składy, kupuję możliwe najprostsze i nieprzetworzone produkty. Ale codziennie jestem zaskakiwana nowymi składnikami żywności i kosmetyków. Wiele jeszcze muszę się nauczyć. Od wczoraj- dzięki Pani- wiem co to SLS.
    Dziękuję!
    Od dawna myślę, by założyc podobną stronę na Fb, by uświadomić ludziom, co jedzą na codzień. Może dzięki temu blogowi w końcu to zrobię?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Im więcej świadomych konsumentów, tym lepiej.

      Proszę się brać za stronę. Do dzieła. :) Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Swietny wpis. Dziekuje za uswiadomienie. Z produktow Nestle dawno prawie calkowicie zrezygnowalismy ze wzgledu na sklad - za duzo cukru, produktow mlecznych i chemii jak na moj gust. Napisalam "prawie", bo moj starszy synek jest na tyle duze, ze nie moge juz wogole mu nie dawac slodyczy, niestety, bo bierze je sam. Wprowadzilismy wiec dzien slodyczowy, kiedy pozwalamy sobie na cukrowe szalenstwo ;). Teraz tez w "slodkie dni" bedziemy unikac nestle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas problem jedynie z majonezem - większość jest bardziej syfiata od Winiar. A mój syn bez "majozenu" nie zje jajka np.
      Nie mogę przeboleć tego, że Winiary weszły do Nestle. :(

      Usuń
    2. Polecam kielecki, nie zawiera E385 i wogule ma przyzwoity sklad.

      Usuń
    3. Polecam zrobic samemu. Dziecinnie proste:
      http://www.youtube.com/watch?v=sas5TSLrB7E

      Usuń
    4. Robiłam kiedyś. W mikserze takim z mieszadłem do majonezu. Trwało wieki. :)

      Blenderem mnie zabiłaś. :D
      Mam nadzieję, że taki zwykły, plastikowy da radę. Zamierzam spróbować. :D

      Usuń
  3. Jak mogę to unikam. W kuchni tylko majonez Nestle Winiary - fakt, i skład chemiczny przyzwoity (na tle innych majonezów) i smak najlepszy jaki znam. Nawet jak kiedyś sama robiłam majonez to mi nie smakował.
    Inna rzeczy makeup firmy Nestle-L'Oreal-Vichy. O tym, że Vichy jest L'Oreal wiedziałam od dawna, dopiero niedawno ku mojemu zaskoczeniu dowiedziałam się, że L'Oreal to już Nestle. Ale tego make upu to jena tubka wystarcza mi na rok albo i dłużej. Czasami jednak potrzebuję dobrze kryjącego a ten jest najlepszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ubolewam w temacie majonezu. Bo faktycznie, Winiary ma niezły skład i dobry smak.
      Szkoda, że się sprzedał dla Nestle.

      Usuń
  4. U mnie też nie ma nestle :) trzeba czytać, etykiety - jak już ktoś zacznie to nie można tak po prostu zaniechać i przestać myśleć. Na szczęscie kto chce zawsze znajdzie sposób na to, by znaleźć jakiś zamiennik, coś przemodelować.
    Natomiast odnoścnie tego GMO - facet jest szalony, po 15 latach to niewiele pewnych wniosków można wyciągnąć. GMO na ten moment powinno być dalej traktowane jako niewiadoma, bo za mało czasu upłynęło. Jest ryzyko, ale ryzyko dotyczy bardzo wielu substancji, które są wprowadzane do żywności bez naszej zgody i wiedzy. Jednakże, czy gen pewnej bakterii wkodowany w kukurydzę, sprawiający że staje się ona nieatrakcyjna dla bardzo powaznych szkodników jest tak jednoznacznie gorszy niż powtarzane opryski? Brak nawożenia (choćby przez wapnowanie) w ekologicznych uprawach może być opłakany w skutkach - metale ciężkie z gleby są pobierane przez rośliny właśnie wtedy, kiedy w kwaśnym środowisku glebowym przechodzą w formę aktywną. A zastanówmy się czy chęć czerpania zysku z upraw ekologicznych nie jest taką samą chęcią czerpania zysku jak przy uprawach tradycyjnych. Chodzi mi o to, że za wszystkim stoją ludzie (mniej lub bardziej świadomi, idący za trendem lub działający z pasji), uprawy tradycyjne są obwarowane przepisami odnoście stosowania pestycydów, a mimo wszystko boimy, się, że ktoś tych norm nie dotrzymuje. Może patrzymy zbyt idealistycznie (chcemy znaleźć coś co na pewno jest bezpieczne) na producentów eko-żywności, którzy też powinni mieścić się w pewnych normach, lecz nie zawsze tak jest... żądzi pieniądz. Chcę przez to powiedzieć, że świat nie wygląda tak zero-jedynkowo jak byśmy chcieli, jest bardzo wiele odcieni szarości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zakwaszenie i odkwaszenie ziemi nie jest zakazane. Nawet w eko gospodarstwach. Ma na celu przywrócenie równowagi. Jest koniecznością często.

      Usuń

Bardzo proszę nie zapraszać i nie "wyróżniać" mnie żadnymi łańcuszkami.
Dziękuję.