Stewia to takie modne cudo, dostępne w eko sklepach.
Zdrowy cukier.
Tzn. tak jest pojmowany przez większość. Zwłaszcza tę większość, która rezygnuje z sacharozy.
Stewia to grupa roślin, z rodziny astrowatych. Około 240 gatunków. Nas interesuje stevia rebaudiana.
Czy słusznie?
No właśnie nie do końca.
Stewia dostępna jest w kilku formach.
Jedną z nich są tabletki. To wysoko przetworzony produkt słodzący. Podobnie jak biały proszek, przypominający cukier puder. Jest też stewia w płynie.
Inną opcją są zielone, pokruszone listeczki. I to jest wersja zdecydowanie najlepsza.
Niewątpliwą zaletą jest zerowy indeks glikemiczny tego cuda oraz bardzo niska kaloryczność przy dużej mocy - stewia jest ponad 30 razy słodsza od "zwykłego cukru".
Wadą specyficzny smak. Mnie przypomina aspartam. Zostawia podobny, obrzydliwy posmak w ustach.
Stewia uchodzi za zdrową, jak wszystko co słodzi, a co nie jest sacharozą. Pokutuje nawet przekonanie (nie wiem kto to wymyśla, pewnie handlowcy), że stewia przez długie lata nie była dopuszczona do obrotu z powodu nacisku koncernów produkujących cukier buraczany. Ot taka walka z konkurencją, jeszcze w zarodku. ;)
Ile w tym wszystkim prawdy dowiemy się pewnie za x lat, na razie wciąż trwają badania.
Gdyby można było robić testy na ludziach, pewnie wiadomo byłoby więcej.
Tymczasem męczy się szczury.
A szczury reagują nie bardzo.
Mają one, podobnie jak my, bogatą florę bakteryjną. Niektóre z bakterii jelitowych przetwarzają stewię w toksyczną substancję, która potrafi uszkodzić DNA.
Nie wiadomo jak bardzo krzywdzi nas. Wiadomo jak krzywdzi szczury. Należy jednak przypuszczać, że i dla nas nie jest bez znaczenia, właśnie z racji podobnej flory jelitowej.
Stewia dopuszczona jest do obrotu i uznana za bezpieczną, w ilości około 4mg na 1kg masy ciała.
Jeśli bardzo chcemy, albo musimy (cukier uzależnia!) używajmy jej z umiarem.
Jeśli jednak decydujemy się zastąpić "słodzikiem" sacharozę, której używamy dużo (np. słodzimy po 2-3 łyżeczki herbatę, kawę, do tego pieczemy ciasta itp.) musimy znaleźć inne wyjście.
Najlepiej zacząć od ograczniczenia cukrów w ogóle.
A to z czego nie możemy zrezygnować zastąpić kilkoma różnymi rodzajami słodkości. Do dyspozycji mamy jeszcze melasy, syrop z daktyli, ksylitol, miód.
Do każdej z powyższych należy jednak zachować umiar.
Pierwszy raz czytam ,że stewia ma jakies wady ,bo wszędzie ją chwalą pod niebiosy :)
OdpowiedzUsuńKupiłam kiedyś,w jakimś markecie,jak dla mnie nie była słodka ,jakas taka dziwna.
Słodzę kawę po 2 łyzeczki i robię to fruktozą.
Pozdrawiam
Nie tak wszędzie. Co rusz natykam się na tę informację o działaniu stewii. Inaczej bym tego nie napisała. :)
UsuńPolecam m.in. stronkę "akademia witalności".
Mi stewia nie smakowała. Wolę fruktozę. Cukru brzozowego się nadal boję, bo w sumie skąd mam wiedzieć czy nie podróbka?
OdpowiedzUsuńWystarczy wybrać dobrą firmę. :)
UsuńFruktoza jest rozwiązaniem takim sobie, podobnie jak agawa. Niestety.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńa co Pani myśli o syropie klonowym i jakiego cukru Pani używa jeżeli mogę spytać ?
OdpowiedzUsuńSyropu używam. Lubię.
UsuńCukru rzadko.
Ksylitol. Bardzo rzadko trzcinowy nierafiniwany, np gdy piekę coś klasycznego, sernik powiedzmy.
Ja znalazłam stewię Natusweet w której glikozydy stewiolowe są łączone z erytrytolem, który bilansuje posmak stewii. Smak mi bardzo odpowiada i nie gorzknieje przy pieczeniu ciast. Wydaje mi się dobrym produktem. Ta forma liści mi jakoś nie pasuje, nie mogę sie przekonać do niej.
OdpowiedzUsuń