Kochani, jeśli czytaliście gdzieś albo ktoś Wam naopowiadał, że musicie wyrzucić swoją pastę do zębów, bo ma czarny paseczek na końcu, to idźcie wypić szklankę wody, potem odliczcie do dziesięciu, a na końcu zapomnijcie o całej sprawie.
Naprawdę, szkoda zachodu.
źródło fotki: showtime.pl
Jakiś czas temu pojawiły się w sieci bujdy, jakoby paski te oznaczały:
ZIELONY - składniki naturalne
NIEBIESKI - naturalne i chemiczne
CZERWONY - naturalne i chemiczne z przewagą tych drugich
CZARNE - sama chemia
źródło fotki: showtime.pl
Niektórzy silą się na określenie procentowe zawartości jednych i drugich składników.
Jeszcze inni dzielą składniki sztuczne na chemiczne i medyczne - cokolwiek to znaczy.
Wszystko to bujda na resorach. Kit wysokich lotów. Brednie jakich mało.
Aż mi brak odpowiednich epitetów, by to skomentować.
Te paski to nic innego jak zwykła pomoc dla maszyny drukującej.
Najpierw jest pas plastiku, potem nadruk, potem to się odpowiednio zagina, napełnia i zakręca. Maszyna musi nadruk zrobić tak, żeby przód był z przodu, a tył z tyłu, żeby np. napis nie zaczynał się na środku i nie kończył na plecach tuby.
Ten pasek to po prostu wskaźnik dla maszyny. Tzw. EYE MARK.
Proste tak, że aż banalne.
Ale oczywiście jakiś idiota dorobił do tego teorię spiskową i pooooszłooo!
Tego typu paski znajdują się na plastikowych tubkach. Nie tylko tych z pastą do zębów.
Tubki z innych tworzyw powstają inaczej.
Znaczki o takim znaczeniu mają też butelki z alkoholami. Takie zagłębienia od spodu. Nawet mają one swoją nazwę. Niestety nie pamiętam jaką.
Ale do brzegu...
Kupując pastę, czytajcie składy, nie patrzcie na paseczki i nie słuchajcie / nie czytajcie głupot.
Zdrowia!