Owoce

Owoce

wtorek, 29 kwietnia 2014

[112] Chrzan Luniak


Zapytano mnie, czy każdy chrzan ma w składzie mleko.
Otóż nie.
Nawet mieć go nie powinien.

Oto jeden z takich, które nie mają.



Nie ma też wielu innych dodatków.

Fota wyszła tak sobie, więc podaję skład:
- chrzan
- cukier
- cytryna
- woda
- olej
- sól

Da się znaleźć jeszcze lepsze, jeśli się uprzeć. :)
Ale ten jest niezły.

czwartek, 17 kwietnia 2014

[111] Tran Moller's Junior

Z tranem jest jak z każdym innym lekiem/suplementem.
W jednym przeważa substancja czynna, w innym dodatki: barwniki, konserwanty, żelatyny (otoczki), talk i inne takie.

Działanie uodparniające tranu  nie jest potwierdzone, ale wiele osób nadal go je, albo podaje dzieciom, właśnie dla odporności.
W sumie nie ma problemu, bo zawsze to dawka witaminy D3, chociaż zwykle mała.
Gratis mamy też kwasy Omega, więc umówmy się, że zasadność jest.
Trzeba tylko wybrać dobry tran. 

Łatwo jednak możemy trafić na tran, w którym więcej dodatków niż samego tranu.
Np. Tran Moller's Junior.
Co mnie najbardziej oburza w tym preparacie to to, że jest on adresowany do dzieci.

Oto tył opakowania:


Składniki dodatkowe:
glicerol 
żelatyna
skrobia
dwutlenek krzemu
aromat cytrynowy
aromat truskawkowy
aromat owoców leśnych
słodzik razy 2
tłuszcze orzechowe i palmowe
lecytyna
syntetyczny barwnik E-120

A kupujemy toto dla: 
oleju rybiego
mieszanki witaminy D i A

Bilans raczej smutny, jak dla mnie. :(

***

E- 954 II czyli sacharynian sodu, podobnie jak sacharynian potasu i sacharyna podejrzewane są o powodowanie nowotworów; badania w toku;

Suklaroza - tak naprawdę cukrem stała się dopiero wtedy, gdy odkryto siłę jej słodyczy; jest 600 razy słodsza od sacharozy; środek tak naprawdę wymyślony jako... pestycyd!
W wyniku procesów trawiennych rozkłada się na dwie bardzo toksyczne substancje: chloroglukozę oraz chlorofruktozę. I nie jest to teoria, tylko fakt dawno potwierdzony tysiąc razy.
Oczywiście wg naszego, idiotycznego prawa pewne dawki tego szajsu są dopuszczalne! :/

Powyższe, jak dla mnie, dyskwalifikuje tran Moller's w przedbiegach.
Widząc taki syf w suplementach dla dzieci, omijam szerokim łukiem. Będąc w aptece nawet nie patrzę w tym kierunku.
Dbałość o zdrowie dzieci... powalająca.

***

Tran, o którym mowa to truskawkowe kapsułki. Kupiłam to cudo rok czy dwa temu.
Z przodu wyglądało to tak:

foto: bebik.pl 

Nie wiem czy istnieje nadal, ani czy ma taki sam skład, bo już się zraziłam i więcej nie kupię nic tej firmy.
Jeśli macie i bardzo się zmienił, proszę o cynk, bo to warto zaznaczyć.
Zawsze to jakiś plus. 


wtorek, 15 kwietnia 2014

[110] Śniadanie na piątkę

Co powinno zawierać śniadanie na piątkę? :)
Kaszę jaglaną. A jakże.

Oto moje śniadanie z dziś:
- kasza jaglana ugotowana z cynamonem i kurkumą
- granola
- płatki migdałów (bo nie dałam do granoli, skleroza)
- chia
- rodzynki niesiarkowane
- jabłka pokrojone w kosteczkę

Granolę tym razem zrobiłam z:
orzechów (takich malutkich), pestek dyni, płatków owsianych i orkiszowych, orzechów nerkowca, włoskich i ziemnych, zaprawiając to miodem z dodatkiem syropu z agawy.
/To jedyne co przyprawiam syropem z agawy, z żalu nad pieczeniem miodu./


Smaczne, sycące, zdrowe. Zdrowsze oczywiście bez agawy. ;)
I szybkie. Kaszę gotuję wieczorem i do rana śpi w kołderce. Granolę robię raz na tydzień. 
Polecam. :) 

***

Kombinacje dowolne.
Latem zamieniam jabłka na truskawki, wiśnie, jagody albo borówki amerykańskie. Zimą używam jabłek, pomarańczy, ananasa, suszonych śliwek.
Czasem sypnę siemienia lnianego, sezamu (czarnego i białego), co tam mam pod ręką. 
Generalnie można tam wsypać wszystko, co nam pasuje. Wedle gustu.
Doradzam eksperymenty. :)

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

[109] Witamina D... (i moja z nią przygoda)

Witamina D
Wersja roślinna - D2 - ergokalcyferol
Zwierzęca D3 - cholekalcyferol


O witaminie D mówi się, że daje nam ją natura.
Jemy normalne papu, wychodzimy na słońce i voila! Załatwione.

Witaminy D nie mają aktywności biologicznej. Taką aktywność zdobywają dopiero w wyniku przemian jakie zachodzą w naszym ciele. Dzieje się tak przy udziale promieniowania UV (tak powstaje prowitamina D) i procesów cieplnych mających miejsce w naszym organizmie. Wciągu kilku godzin z takiego cholekalcyferolu otrzymujemy gotową, aktywną witaminę D.

Co robi witamina D?
Ano bardzo dużo.

- Wpływa na układ kostny. Zapobiega krzywicy i osteoporozie.

- Stymuluje układ odpornościowy. I to na wielu płaszczyznach. Łagodzi objawy wielu chorób np. stwardnienia rozsianego. Poprawia tolerancję cukrów u cukrzyków. Hamuje powstawanie komórek nowotworowych. Spowalnia procesy próchniczne zachodzące na zębach. Ma właściwości przeciwzapalne.

- Wpływa na układ nerwowy i mięśniowy. Łagodzi zaburzenia snu.

- Wpływa na układ sercowo-naczyniowy. Łagodzin nadciśnienie tętnicze, zapobiega niewydolności serca.

- Ma wpływ na produkcję plemników przez panów oraz na grubość endometrium u kobiet.

- Wpływa na możliwości regeneracyjne wątroby. Podobnie działa na skórę.

***

Witaminę D (nieaktywną oczywiście) znajdziemy w żółtkach jaj, serach, wątrobie, rybach (łosoś, makrela), grzybach, strączkowcach.

Trzeba pamiętać, że nie przedawkujemy jej z jedzenia.

Dobowe zapotrzebowanie jest różne, w zależności od tego, kto publikuje dane.
Agencja Żywności i Leków podaje dawkę 400 jednostek na dobę już od 4go tygodnia życia.
Inne agencje oraz UE zalecają dawkę o połowę mniejszą.
Dodam, że 200 jednostek (j.m.) to 5 mikrogramów. 

***

Niedobór witaminy D powoduje szereg różnych przypadłości i chorób takich jak: krzywica, osteoporoza, próchnica, spadki odporności, problemy skórne różnego rodzaju i nasilenia, zapalenie spojówek, pogorszenie słuchu, ruszanie się albo i wypadanie zębów, choroby układu mięśniowego i nerwowego (zaburzenia snu). Niedobór wpływa na rozwój cukrzycy, choroby Leśniewskiego-Crona, a nawet na rozwój nowotworów, głównie jelita grubego, okrężnicy, ale też piersi, pęcherza i innych.
Na domiar złego zbadano już wpływ niedoboru witaminy D na szereg różnych chorób autoimmunologicznych!

***

Skąd temat?

Otóż...
Trafiłam ostatnio na dwa wpisy w internecie na temat witaminy D.
Oba skupiły się na promieniach słonecznych i na tym, że nie docierają one do naszej skóry podczas stosowania filtrów, w efekcie czego mamy niedobór witaminy D.
Jeden wpis na tym się skończył, drugi sugerował wręcz, że albo mamy dobre stężenie witaminy D w organizmie, albo się filtrujemy.

Ja naprawdę rozumiem obecną modę na nie branie leków, leczenie naturalne i takie tam, ale bez przesady!

Niedobór witaminy D może zrujnować cały organizm w ciągu paru, parunastu  miesięcy. Sypie się wszystko po kolei, człowiek chodzi od lekarza to lekarza, szuka, bierze różne leki, a choroby postępują.
Tymczasem rozwiązanie jest proste i banalne, bo witaminę D w stężeniu 1000 jednostek można dziś dostać w każdej aptece, bez recepty.

Dyskusja o tym czy stosować krem z filtrem, czy godzić się na niskie stężenie witaminy D jest dla mnie dyskusją absurdalną!

Piszę o tym ponieważ takie zachowawcze myślenie/leczenie mało mnie nie wykończyło...

Od czasów pracy w laboratorium medycznym mam problemy ze skórą rąk. Wina środków dezynfekcyjnych. Zniszczony naskórek, nadwrażliwy, swędzenie. Podejrzenie choroby z autoagresji.
Leczenie sterydami, bez kontroli. W efekcie doprowadzenie do takiego "wycienienia" skóry, że przecinam się papierem nawet wtedy, gdy patrzę na kartkę... 

W końcu faza ostrego AZS (atopowe zapalenie skóry). Kilkuletnia walka.
Przeszłam dziesiątki lekarzy, poczynając od alergologów, a kończąc na dermatologach. Wydałam tysiące złotych na leki, maści, kremy i inne cuda.
/Dodam, że niektóre maści "leczące" AZS działają poprzez wyłączanie miejscowe układu odporności, co ma poważne działania uboczne./
Nic.
Chciałam mieć litość dla Was i nie prezentować tu stanu swojej skóry, ale... stwierdziłam, że może to komuś coś da, może pomoże, zapobiegnie temu co ja przeszłam w ciągu ostatnich wielu miesięcy.
Więc oto jedna z fotek.



Faza dość łagodna, pęknięcie jedno. Bywały czasy, gdy miałam ich po trzy na jednym palcu. W dolnej części palucha widać suchość skóry jak u 60ciolatki. To norma w AZS.

Efekt trochę taki jakby sobie wyobrazić dłonie, które przez trzy dni non stop prały i zmywały, wzięły udział w wykopkach, a potem ktoś je pociął nożem w paski, obsypując na koniec solą. Tak wyglądały moje dłonie do niedawna. Otwarte rany, pękanie od wszystkiego, od kurzu, od soku owocowego, od szamponu do włosów nawet.
Atrybut mój od roku to plaster. Zawsze na którymś palcu obecny. Zawsze w torebce. Kremy na receptę i spanie w rękawiczkach. Mycie głowy w rękawiczkach. Obieranie jabłka w rękawiczkach.
A i tak wystarczyło, że szukałam papierów jakichś i trafiłam na nieco zakurzone, albo np. użyłam dziecięcej chusteczki mokrej, takiej jaką się wyciera małe pupy. 
Testy różnego rodzaju - ujemne.

Postanowiłam się wyleczyć sama.
Wbrew temu co mówili mi lekarze (bo przecież pani dużo przebywa na dworze, spaceruje, biega i zażywa tran) zaczęłam suplementować witaminę D. 1000 jednostek na dobę. Dawka wcale nie lecznicza.
Minęły dwa miesiące właśnie.


I jak?
:)

Przysięgam, że to paluch tej samej osoby. Mój własny, osobisty.
Wczoraj umyłam głowę, a dziś obrałam pomarańczę bez rękawic. Żyję.

Nie wiem tylko po co się tak długo męczyłam i czemu żaden konował na to nie wpadł?! 

***

Witamina D jest specyficzna. Trudno ją przedawkować.
Nie da się tego zrobić leżąc na słońcu, ani normalną dietą.
Da się suplementem w dawce leczniczej, ale trzeba by zjadać po 50 000 jednostek na dobę i to przez długi czas.
Inaczej nie ma opcji.

(Tzn. jest ale tylko w przypadku paru chorób, które nie lubią się z witaminą D, np. w gruźlicy dawka witaminy D musi byś dobrana do pacjenta i podawana wg wskazań i pod kontrolą, inaczej daje objawy zatrucia.) 

Dodam jeszcze, że 500-1000 jednostek to dawka uznawana w Polsce za profilaktyczną. Takie ilości podawane są małym dzieciom, od porodu do 1 albo 2 (zależnie od widzimisia placówki) roku życia.
Dawki lecznicze sięgają nawet 10 000 jednostek.
W osteoporozie podaje się stale dawki 1000 - 3000 jednostek. 

***

Nie namawiam na pożeranie witamin tonami. Ale na dokonanie chłodnej analizy.
Czasem wyjście z problemu jest bliżej niż nam się wydaje.
Warto spróbować.
Tym bardziej, że obecne badania wykazują, że około 90% kobiet europejskich (grubą badawczą były młode, zdrowe kobiety) ma niedobory witaminy D!
Pamiętajmy też, że im ciemniejsza skóra, tym mniejsza produkcja witaminy D.
Przy stosowaniu filtrów nie mamy szans na wyprodukowanie takiej ilości witaminy D, jaka jest nam potrzebna.
Obecna aura też nam tu raczej nie pomaga. :/

I pamiętajmy o tym, że dzieciom podajemy witaminę D według wskazań lekarzy i obecnych wytycznych.
Zawsze! Bez względu na przekonania vege i takie tam inne. Dziś już można kupić witaminę D w wersji D2! Foto niżej.
Pamiętajmy o tym  nie tylko ze względu na krzywicę, ale też na rosnącą falę AZS i chorób z autoagresji.
Dziś już nawet mamy badania wykazujące, że utrzymanie odpowiedniego stężenia witaminy D w dzieciństwie zdecydowanie zmniejsza szanse wystąpienia cukrzycy typu I w wieku dorosłym.


Na zdrowie! 

środa, 9 kwietnia 2014

[108] Erytrol / Erytrytol

Było już o ksylitolu, tu: ksylitol

Teraz o jego bracie.
Brat prawie bliźniak. (Bez skojarzeń politycznych, proszę.) :)

Erytrytol, erytrol, erytryt - takie nazwy możemy spotkać.
Cukrol. Alkohol czterowodorotlenowy. Poliol - alkohol cukrowy.
Chemicznie z tej samej rodziny co: ksylitol (C5), glicerol (C3), sorbitol (C6), czy mannitol (C6).
W temacie alkoholu proszę nic nie kombinować, bo nie tędy droga. ;) 


Występuje w niektórych roślinach: owocach (gruszkach, winogronach), wodorostach (glonach) itd.
Czyli pochodzi z natury.

W dietetyce służy jako słodzik.
/Nie kojarzyć z aspartamem!/
Smak zbliżony do sacharozy. Słodkość około 70% sacharozy.
Mniej słodki od ksylitolu, niestety.

To, co różni erytrol od ksylitolu to jego działanie na jelita. Erytrol go nie ma. Nie powoduje podrażnienia jelit, nie wywołuje uczucia kręcenia w brzuchu, nie spowoduje biegunki.
Taka jego przewaga nad popularniejszym bratem.
Poza tym to prawie jedno i to samo.

Erytrol także nie powoduje próchnicy. Nie przyczynia się do namnażania drożdży. Można go używać przy grzybicy oraz przy jej leczeniu. Nie powoduje fermentacji w jelitach, dzięki czemu stosując go zamiast sacharozy nie chodzimy jak baloniki, nie nosimy w sobie buzującej bomby w postaci hodowli jelitowej.
Co ważne - erytrol ma bardzo niski indeks glikemiczny, bliski zeru. Nie będziemy mieli po nim gwałtownego skoku, a potem spadku cukru we krwi. Ma bardzo niską kaloryczność.
I - co kluczowe - nie powoduje uzależnienia jak sacharoza! 

Co to znaczy?
Ano tyle, że jeśli posłodzimy coś erytrolem, nie minie nam ochota na słodkie, gdy jesteśmy  na "odwyku". Zaspokoimy kubki smakowe, ale uczucie ssania do cukru (sacharozy) będziemy mieli takie samo.
Ot, coś na kształt leczenia uzależnienia od fajek za pomocą jedzenia paluszków albo słonecznika. Ręce zajęte, gęba coś kręci, a organizm i tak domaga się nikotyny.
Czyli pomaga tak w połowie. :)


Dla mnie najważniejszy jest smak. Nie wypiję np. gorzkiej kawy. Wraca mi. Poliole stosuję więc jako słodzik do tego typu napoju.
W takich przypadkach sprawdzi się erytrol bardzo dobrze.
Jeśli jednak oczekujemy, że "zajemy" nim chcicę na cukier (sacharozę), od którego jesteśmy uzależnieni, to bardzo mi przykro, ale nie tędy droga. Tu trzeba silnej woli.

Co warto jeszcze wyraźnie zaznaczyć przy erytrolu, to kwestię jego kaloryczności. Podobno aż 10 razy mniejszą od ksylitolu. (A ksylitol ma dwa razy mniejszą niż sacharoza.) A do tego cechę wyjątkowo cenną - działanie antyoksydacyjne. Czyli neutralizujące działanie wolnych rodników. Mówiąc po ludzku nie obniża on naszej odporności i nie wpływa na procesy starzenia, jak tradycyjne cukry. Odwrotnie nawet, spowalnia starzenie komórek i podnosi odporność.

Erytrytol powstaje w procesie fermentacji, z glicerolu, przy udziale specjalnego gatunku drożdży. (Notabene szczep ten wynaleźli Polacy.) Cała reszta procesu produkcyjnego jest sztuczna, erytrol bowiem nie spada z drzewa, mamy więc oczyszczanie itp. działania. Jak przy każdej innej produkcji "cukru". Ale na to już nic nie poradzimy, niestety.


Podsumowując...
Jeśli słodzimy to poliolami: ksylitolem albo erytrolem.
Oba cukrole kupimy w sklepach ze zdrową żywnością, na allegro, w sklepach internetowych.
Trzeba dobrze poszukać, bo z cenami erytrolu  niektórzy mocno szaleją. Można go znaleść nawet w cenie 50zł za 500g. Ale jak dobrze poszukać, można wyczarować erytrol za kwotę bliską cenie ksylitolu, czyli w okolicy 30-40zł za 1kg.
Np.:
Sklep Cukrzyka - 38zł / 1kg
Sklep Dukana - 38zł / 1kg
Biosklep - 38zł / 1kg

Uwaga:
Na poliolach nie pieczemy ciast/chlebów drożdżowych!
Ciasto w cieple urośnie, ale potem nie piecze się jak na sacharozie. Pada, jest ciężkie, surowe w środku, taka glina, glut.

***

Ponieważ wielu producentów już mocno kombinuje z tymi "modnymi" cukrami, proponuję zakupy w sklepach eko lub dobrych sklepach internetowych. Na rynku jest już sporo "cukrów z brzozy", które nie widziały brzozy, w sprzedaży jest czystek, mający w składzie trawy, pokrzywy i inne zielsko, zaczynają się kombinacje z erytrolem.
Kupujcie cukry znanych producentów, z pewnych miejsc.

W linku dobre firmy produkujące erytrol i porządny sklep:
Erytrol w Zero kalorii

Pozdrawiam i zdrowia!



czwartek, 3 kwietnia 2014

[107] Tortilla

Kupiliście kiedyś gotową tortillę? Placki pszenne czy też tzw. wrapsy?
Gotowca z paczki mam na myśli.

Jeśli tak, to poczytajcie skład.
Gwarantuję, że większość z Was już tego nie kupi.
Jeśli nie, też poczytajcie, to ciekawa lektura. :D 

Ja raz przeczytałam i z szoku nie wychodzę już rok. :)



Próbowałam pyknąć fotkę w Biedronce, ale prawie mnie aresztowano, więc zapożyczam z bloga: "facet i kuchnia" - którego polecam zresztą.



Smakowite, prawda?

Lepiej się chyba zastrzelić przed zjedzeniem. ;)

środa, 2 kwietnia 2014

[106] Parówki Drosedki

Inspiracja od jednej z czytelniczek.

Parówki firmy Drosed. 




Skład podany mi przez dziewczynę:

Mięso z kurcząt 37,9%, mięso oddzielone mechanicznie, woda, tłuszcz wieprzowy, skórki z kurcząt, skrobia ziemniaczana, sól, białko sojowe, ekstrakty przypraw naturalnych, aromat, błonnik z grochu, E450 Difosforany, E451, E621 Glutaminian sodu, E472c E316 Izoaskorbinian sodu, E250 Azotyn sodu, E262 Octan sodu.
Może zawierać śladowe ilości: glutenu, gorczycy, selera i pochodnych mleka.


Scheisse!

Pomijam ilość chemii, bo to trudno już opisywać nawet, ale skład mięsny powalający.
Biust opada po prostu.


wtorek, 1 kwietnia 2014

[105] Burak w diecie


Dziś o buraku.



Burak ćwikłowy - bardzo zdrowe warzywo. Tym zdrowsze, im zdrowiej uprawiane.
U zarania burakowego biznesu jedzono tzw. "boćwinę" albo "botwinę", czyli buraczane liście, najchętniej młode. Potem wrzucono na stoły część korzenną. Podobno już Jagiełło zajadał się burakami.

Największe zalety: duża zawartość błonnika i właściwości odkwaszające organizm - buraki są zasadotwórcze.
Zawierają kwas foliowy, zestaw witamin z grupy B, witaminę C, przeciwutleniacze i betacyjany - związki istotne w profilaktyce nowotworowej.


"100 g buraków zawiera: 300 mg potasu, 84 mg sodu, 25 mg wapnia, 15 mg magnezu, 3,2 mg fosforu, 0,4 mg żelaza i cynku."
(źródło: planeta.zdrowie.pl)

Buraki warto jeść dla potasu, wapnia, magnezu i pektyny. To ostatnie ze względu na właściwości detoksykujące. Pektyny mają zdolność "wymiatania" z organizmu metali ciężkich.
Burak ważny jest w diecie osób z zaburzeniami równowagi kwasowo-zasadowej, w diecie nadciśnieniowców, przy problemach żołądkowo-jelitowych czy wysokim cholesterolu.

Burak nie jest wskazany tylko jako stały element diety cukrzycowej, ze względu na sporą zawartość cukrów.

Zawiera cynk, mangan i miedź. Ma pozytywny wpływ na kobiecy organizm w czasie menopauzy, menstruacji czy PMS. (Drodzy panowie - pójcie swoje kobiety sokiem z buraka. :D)
Wspomaga pracę wątroby - oczyszcza ją, pomaga odtruć organizm.
Potrafi łagodzić objawy przeziębienia, grypy, łagodzi kaszel.
Syrop z buraka zna chyba każdy?

***

Co z żelazem?

Tak, burak posiada żelazo. Nawet nie mało. Jak na roślinę.
Jak wyżej podałam, około 0,4mg w 100g produktu.

Pytanie ile tego buraka zjadamy dziennie?
100g? Każdego dnia?
1kg? Wątpię.

Żeby było ciekawiej - łyżka melasy buraczanej zawiera około 3mg żelaza. :)

Faktem jest, że żelazo z buraka jest świetnie przyswajalne. Najlepiej ze wszystkich roślin.
Dzieje się tak dlatego, że buraki zawierają miedź, kobalt i mangan, a te pierwiastki wspomagają wchłanianie żelaza w jelicie cienkim.
Drugim wspomagaczem jest witamina C, również obecna w buraku. 

Rzecz jednak w tym, że przeciętna kobieta w kwiecie wieku potrzebuje około 15-20mg żelaza na dobę. Kobieta w ciąży jeszcze więcej, mężczyzna raptem trochę mniej.
Łatwo policzyć ile tego buraka musielibyśmy jeść każdego dnia, by czerpać z niego całe potrzebne nam dobowo żelazo.

Jedzmy buraki, mają dużo wartościowych składników. Ale nie ma co liczyć na to, że jedna surówka z buraka tygodniowo ma jakiś wpływ na poziom naszego żelaza, bo nie ma.
Tym bardziej, jeśli pijemy codziennie czarną herbatę, kawę, jemy otręby, płatki zbożowe czy pełnoziarniste pieczywo. Wszystkie te produkty zaburzają przyswajanie żelaza.

Burak jest bardzo ważnym składnikiem diety. Nie należy z niego rezygnować. Przyszła wiosna, niedługo będzie czas na zajadanie się zupką botwinkową. Korzystajmy z tego, ile się da.
A jeśli mamy problemy z żelazem, szukajmy jego źródeł gdzie indziej, bo sam burak na pewno nas nie uratuje. Tym bardziej, że duże ilości buraków mogą zrobić nam gorzej, niż lepiej, ale o tym na dole...

***

W ilości żelaza na głowę bije buraka taka np. natka pietruszki. Zawiera go około 6mg w 100g produktu. Żelaza warto szukać także w innych zielonych warzywach, a nawet w glonach.
W soczewicy  np. znajdziemy około 3mg żelaza. W pokrzywie prawie 4mg.
Sporo jest go także w figach, około 2mg.

Koktajl żelazowy mojego autorstwa nr 1:
- szklanka soku z buraka (im mniejsze buraki, tym lepiej)
- pół pęczka natki pietruszki
- dojrzały banan
- dojrzała figa
- opcjonalnie do posłodzenia melasa buraczana
- sok z połowy cytryny

Koktajl żelazowy mojego autorstwa nr 2:
- szklanka soku z buraka
- garść młodej pokrzywy
- miękka, dojrzała gruszka
- dojrzała figa
- melasa
- sok z cytryny 

Wrzucić wszystko powyższe (można coś dodać lub ominąć) w blender i ukręcić.
Jeśli lubimy rzadką konsystencję dolewamy wody źródlanej, schłodzonej herbaty z czystka, czy co tam nam przyjdzie do głowy.

***

Betanina - barwnik buraka, ma właściwości przeciwwirusowe, przeciwbakteryjne, przeciwnowotworowe i obniżające poziom cholesterolu.
Betanina obnoża poziom homocysteiny, odpowiedzialnej za powstawania blaszek miażdżycowych.

E-162 to naturalny barwnik spożywczy, betanina właśnie, inaczej czerwień buraczana.

***

W temacie buraka trzeba zaznaczyć jedną ważną rzecz.
Buraki, tak jak i inne warzywa korzeniowe, zawierają azotany. Substancje pochodzące z nawozów.

Jest to jeden z powodów, dla których dziś już nie zaleca się ciężarnej kobiecie picia kosmicznych ilości soku z buraka "na krew".
Z tego samego powodu nie radziłabym poić dzieci na potęgę sokiem buraczanym.

Co zrobić, aby odjąć burakom azotanów?
Przede wszystkim obrać.
Następnie odciąć górną i dolną część.
Jeśli gotujemy buraki ze skórką, wodę zawsze należy wylać.

Płukanie daje niewiele.
Za to sporo zyskujemy przez przechowywanie. Burak zjedzony teraz, taki który przeleżał zimę, zawiera tych azotanów dużo mniej niż świeży, wyjęty z ziemi niedawno.

Ideałem byłoby, gdyby był ekologiczny, taki niezasypany nawozem po szyję.
Podobnie z sokiem, jeśli kupujemy gotowy dobrze by było, gdyby był z kontrolowanej uprawy.