Owoce

Owoce

piątek, 28 lutego 2014

[89] Kefir - OSM Włoszczowa

Mało jest na rynku dobrych nabiałów.
A jeszcze mniej jest firm, które kultywują tradycję i robią nabiał bez dodatku zagęstników takich jak karagen, barwników (żółty ser), azotynów itp. śmieci.

Nie przerobiłam jeszcze wszystkich produktów OSM Włoszczowa, bo nie mam do nich dostępu (czego żałuję), ale polubiłam już maślankę, twarożki (do smarowania), od zawsze kocham twaróg, który szczęściem dostępny jest na moim osiedlu w dwóch sklepach, a teraz jeszcze dorwałam kefir.
Pycha. :)


Kefir nie ma w składzie nic poza tym co mieć musi, czyli poza mlekiem i bakteriami fermentującymi. Nie jest lepki jak większość produktów kefirowych na rynku, nie staje w gardle (efekt dodatku oleju palmowego), nie ma sztucznie mlecznego smaku (mleko w proszku), nie ma konserwantów, ani barwników czy aromatów.

100% kefiru.
Polecam.


Pycha!

wtorek, 25 lutego 2014

[88] Stewia

Stewia to takie modne cudo, dostępne w eko sklepach.
Zdrowy cukier.
Tzn. tak jest pojmowany przez większość. Zwłaszcza tę większość, która rezygnuje z sacharozy.

Stewia to grupa roślin, z rodziny astrowatych. Około 240 gatunków. Nas interesuje stevia rebaudiana. 

Czy słusznie?
No właśnie nie do końca.

Stewia dostępna jest w kilku formach.
Jedną z nich są tabletki. To wysoko przetworzony produkt słodzący. Podobnie jak biały proszek, przypominający cukier puder. Jest też stewia w płynie.
Inną opcją są zielone, pokruszone listeczki. I to jest wersja zdecydowanie najlepsza.


Niewątpliwą zaletą jest zerowy indeks glikemiczny tego cuda oraz bardzo niska kaloryczność przy dużej mocy - stewia jest ponad 30 razy słodsza od "zwykłego cukru".
Wadą specyficzny smak. Mnie przypomina aspartam. Zostawia podobny, obrzydliwy posmak w ustach.


Stewia uchodzi za zdrową, jak wszystko co słodzi, a co nie jest sacharozą. Pokutuje nawet przekonanie (nie wiem kto to wymyśla, pewnie handlowcy), że stewia przez długie lata nie była dopuszczona do obrotu z powodu nacisku koncernów produkujących cukier buraczany. Ot taka walka z konkurencją, jeszcze w zarodku. ;)

Ile w tym wszystkim prawdy dowiemy się pewnie za x lat, na razie wciąż trwają badania.
Gdyby  można było robić testy na ludziach, pewnie wiadomo byłoby więcej.
Tymczasem męczy się szczury.
A szczury reagują nie bardzo.
Mają one, podobnie jak my, bogatą florę bakteryjną. Niektóre z bakterii jelitowych przetwarzają stewię w toksyczną substancję, która potrafi uszkodzić DNA.
Nie wiadomo jak bardzo krzywdzi nas. Wiadomo jak krzywdzi szczury. Należy jednak przypuszczać, że i dla nas nie jest bez znaczenia, właśnie z racji podobnej flory jelitowej.


Stewia dopuszczona jest do obrotu i uznana za bezpieczną, w ilości około 4mg na 1kg masy ciała.
Jeśli bardzo chcemy, albo musimy (cukier uzależnia!) używajmy jej z umiarem.
Jeśli jednak decydujemy się zastąpić "słodzikiem" sacharozę, której używamy dużo (np. słodzimy po 2-3 łyżeczki herbatę, kawę, do tego pieczemy ciasta itp.) musimy znaleźć inne wyjście.
Najlepiej zacząć od ograczniczenia cukrów w ogóle.
A to z czego nie możemy zrezygnować zastąpić kilkoma różnymi rodzajami słodkości. Do dyspozycji mamy jeszcze melasy, syrop z daktyli, ksylitol, miód.
Do każdej z powyższych należy jednak zachować umiar.

czwartek, 20 lutego 2014

[87] Smak, chrzan tarty - skład

Za moich czasów dziecięcych chrzan składał się z:
- chrzanu, odrobiny cukru, odrobiny octu, odrobiny soli.

Dziś składa się często z tego co niżej:

foto: ze strony ciam.pl 

- chrzan
- woda
- cukier
- ocet spirytusowy
- olej roślinny (jaki?)
- sól
- regulator kwasowości - kwas cytrynowy
- substancja zagęszczająca - guma ksantanowa
- przeciwutleniacz - pirosiarczyn sodu

Wolne żarty. :) 



piątek, 7 lutego 2014

[86] Woda krzemionkowa

Długo zbierałam się, żeby zrobić ten wpis.
W końcu nabrałam odwagi i voila. :D

Woda krzemionkowa.

Zacznę od tego, że nie jest to żadne pitupitu, żadne brednie ani czarna magia. :)
Wodę krzemionkową stworzyła natura.
Ludzie kiedyś byli bystrzy i szybko zauważyli, że woda z krzemieniem jest lepsza w smaku, że krzemienie mają właściwości oczyszczające wodę, więc zaczęli używać ich do wody jaką dysponowali we własnych gospodarstwach, wrzucając do studni krzemienie.

Z początku nie znali ich właściwości antybakteryjnych ani antywirusowych. Nie wiedzieli też, że krzem jest nam potrzebny jak powietrze, ani tego że praktycznie nie przyswajamy go w postaci suplementów, a dieta przeciętnego człowieka jest w krzem bardzo uboga, bo po prostu mało gdzie on się dziś znajduje.

Woda krzemionkowa działa podobnie jak woda srebrna. Można nią płukać gardło i dziąsła, przy różnych stanach zapalnych. Przyda się też przy paradontozie.
Picie wody krzemowej wspomaga odporność, poprawia stan skóry, włosów, paznokci. Świetnie sprawdza się wspomagająco przy problemach żołądkowych, chorobach sercowo-naczyniowych.
Wpływa na regenerację tkanek, na stan chrząstek i stawów, odgrywa rolę w procesie mineralizacji kości, pomaga przeciwdziałać osteoporozie, wzmacnia nasze naczynia krwionośne. Poza tym jest świetnym antidotum na wszechobecne aluminium.  

Wodę krzemionkowa można pić jak każdą inną. Można z niej też parzyć herbatę, kawę, użyć do gotowania zupy. Najpierw tylko trzeba ją sobie zrobić. :)

Po co to wszystko?
Ano po to, by dostarczyć do organizmu krzem. Pierwiastek ten nie kumuluje się w naszym organizmie. Mimo że znajduje się we wszystkich praktycznie tkankach, spożywanie go jest skomplikowane. Co prawda krzem tworzy skorupę ziemską i jest chyba najpopularniejszym po tlenie pierwiastkiem w naszym świecie, jednakże nie mamy dziś dostępu do takich form krzemu, które moglibyśmy regularnie zjadać i dostarczać naszemu ciału odpowiedniej ilości każdego dnia.


Jedną z roślin, która krzem zawiera w sporej ilości, a której nie ma w naszej diecie od wieków, jest skrzyp. Stąd szeroko reklamowane preparaty ze skrzypem w aptekach i sklepach medycznych, cuda dla włosów, paznokci itp. Poza tym krzem znajduje się w niektórych zbożach i roślinach strączkowych. Niestety jest go tam bardzo mało, za mało, poza tym krzem jest ciężko przyswajalny, więc praktycznie z tego ułamka jaki zjemy tylko 3-5% jesteśmy w stanie zatrzymać.
Stąd niedobory krzemu występujące praktycznie w całej populacji. Może dlatego wszyscy cierpimy na suchość skóry, świąd, wypadanie włosów i wiele tego typu dolegliwości?

Aby dostarczyć krzemu należy albo jeść skrzyp, albo pić wodę krzemionkową. Wybór należy do nas i oczywiście większość chętniej wybierze skrzyp. Raz, że łatwo dostępny, bo w każdej aptece. Dwa, że nie wymaga to pracy. Trzy - apteka kojarzy nam się z czymś pewnym, bezpiecznym i zdrowym.

Niestety chemicy nie do końca zgadzają się z reklamami w kwestii suplementów skrzypu zarzekając się, że takiej formy krzemu  nie jesteśmy w stanie przyswoić z racji wielkości jego cząstek.
Co prawda jestem chemikiem, ale badań tego typu nie dane było mi nigdy zrobić, więc nie potwierdzę, nie zaprzeczę. Jadłam natomiast skrzyp i nigdy w niczym mi nie pomógł.
Postanowiłam więc zrobić wodę krzemionkową.

foto z bloga nowotwory.blox.pl

Jak to się robi?

Ano bierze się wodę (oczyszczoną kranową, albo źródlaną) i krzemienie, po czym łączy jedno z drugim. :D Proste, prawda? A - krzemienie przedtem należy umyć. :)
Krzemienie można kupić w sklepach medycznych, zielarskich, w sieci. 100g krzemieni starcza na około 10L wody. Na jedną "sesję". Po 3-4 dniach mamy już wodę krzemionkową, którą możemy pić na wszystkie dowolne sposoby.
Krzemienie używamy nadal. Nawet pół roku. 

 Na zdrowie. :) 


czwartek, 6 lutego 2014

[84] Sambucol - syrop

Widzieliście już to cudo? 
Sambucol stoi w każdej aptece już na ladzie.
Nie wiem co to za durna moda, żeby wciskać każdemu to samo, z racji "sezonu grypowego", ani dlaczego tak robią ludzie o wykształceniu medycznym, ale robią...

Mnie też próbowano tym uraczyć.
Są wersje dla każdego: original, kids, junior, nawet extra strong. :)
Zażądałam przeczytania składu. Pani była mocno zdziwiona.
Ludzie naprawdę nie pytają co im się poleca? o_O
Przeczytała. Podziękowałam.

Co to takiego?

Syrop. Na wszystko. W dodatku reklamowany jako produkt naturalny.

Co zawiera?
Ano jak zwykle witaminę C (syntetyczną, bo o żadnym owocu nie ma mowy na ulotce), ekstrakt z owoców czarnego bzu... i to wszystko. Reszta to chemiczne dodatki: regulator kwasowości - kwas cytrynowy i sorbinian potasu jako konserwant. No i oczywiście woda.

Liczę, że naturalny jest tam ten bez, ale pewności nie mam.
Mam natomiast pewność, że tu jest bez:



A tu witamina C:


I to by było na tyle w tej kwestii. 




wtorek, 4 lutego 2014

[83] Czyszczenie stali nierdzewnej

Kto ma np. zlewozmywak ze stali nierdzewnej, ręka w górę!

A kto kupuje preparaty do czyszczenia tejże, ręka w górę!

Las rąk. :D

Takie rzeczy (chemia domowa) są z reguły drogie. Im bardziej wymyślne, tym droższe.
Płyny/mleczka/żele do stali nierdzewnej są drogie koszmarnie. Zwłaszcza te w sprayu.
Kiedyś wydawałam na nie tony złotówek. Przy  naszej wodzie osad był już po paru dniach. Tym bardziej, że kuchnię mam małą i ciągle coś do tego zlewu wstawiam.
Aż mi kiedyś zabrakło i tych złotówek i płynu, a zlew krzyczał ratunku wyglądając jakby tydzień pływał  w czarnej herbacie.
Od tej pory nie wydaję na takie rzeczy ani grosza.

Sposób niezawodny:

- oblać zlew octem, takim zwykłym za dwa złote ze spożywczaka
- posypać sodą oczyszczoną
- zostawić na chwilę

Potem ubrać rękawiczkę gumową, wziąć gąbkę z jedną stroną do szorowania i jazda.
Schodzi łatwiej i szybciej niż po chemii do tego przeznaczonej. A efekt jest dużo lepszy.
Polecam spróbować. :)

Tanio, szybko, ekologicznie i co ważne - nie ma śladów, bo soda nie rysuje powierzchni.


poniedziałek, 3 lutego 2014

[82] Olej lniany

Olej lniany - olej z nasion lnu, tłoczony na zimno.

Charakterystyczny mocny, cierpki smak i żółty kolor.
Zawiera więcej niż 50% kwasu linolenowego - Omega-3, ok. 15% linolowego - Omega-6 i ok. 15% kwasu oleinowego - Omega-9.
/Ze względu na małą ilość kwasu oleinowego i dużą linolenowego - nie poddajemy go obróbce termicznej./ 
Śladowe ilości NKT.
Pierwotnie  nierafinowany, dziś niestety coraz częściej rafinowany w celu wydłużenia okresu przydatności do spożycia.

Jeśli więc spotykamy olej lniany, który ma termin przydatności 6 miesięcy, albo znajdujemy go w białej, plastikowej butelce, odwracamy głowę w drugą stronę i nawet nie zawracamy sobie d... mandoliny. Szkoda zdrowia i pieniędzy.

Olej lniany kupujemy tylko nieoczyszczony. Tylko w szkle i to ciemnym. Z terminem przydatności około 3-4 tygodni, nigdy nie więcej niż 3 miesiące, do przechowywania w lodówce. Żadnych ustępstw od tego nie ma.

Nie chodzi tu o to, że mam coś do rafinacji (owszem, mam), ale o to, że kwasy Omega-3 są bardzo nietrwałe i ogrzewanie oleju lnianego (rafinacja polega na doprowadzeniu oleju do bardzo wysokiej temp.) pozbawia go po prostu wielu wartości. 

Olej taki spożywany tylko na surowo. Nie dodajemy do pieczenia, nie smażymy broń Boże. Szamiemy go łyżkami, prosto do paszczy, albo wlewamy do sałatek.
Nie jest rewelacyjny w smaku, ale warto. Można go dodać do domowego masła, np. z awokado. Albo do past śniadaniowych, z brokuła, bakłażana, marchewki, jajek. Wtedy się gubi.
Lub po prostu stosować tak jak zaleca dr Budwig - ukręcić pastę z oleju i twarogu. 
Polecam. To samo zdrowie!

U nas zawsze taki:


Dorośli mogą spożywać od 2 do 6 łyżek dziennie.
Mój syn zjada jedną, ja dwie. Niestety zwykle nie pamiętam o większej ilości.

Olej lniany tzw. budwigowy nadaje się dla wszystkich i na wszystko. Mogą go spożywać cukrzycy, alergicy, jest świetny przy chorobach z autoagresji, przy problemach dermatologicznych, poprawia pracę mózgu, żołądka, serca. Nadaje się dla wrzodowców i przy stwardnieniu rozsianym. Poleca się go przy astmie, chorym woreczku żółciowym, przy wadach wzroku itd.

Gdy już straci swój w miarę przystępny smak i stanie się gorzki - nie wyrzucajcie go. Przeznaczcie do smarowanie pięt, czy łokci, użyjcie do oliwienia drzwi itp. Tu też się sprawdzi. :D