Owoce

Owoce

poniedziałek, 30 marca 2015

[153] E - 476 Polirycynooleinian poliglicerolu

E - 476 to polirycynooleinian poligliceloru

Wiem, język można sobie połamać, albo odgryźć, ale warto wiedzieć co to, a przede wszystkim warto umieć wyszukać to cudo w składzie, aby oddzielić ziarno od plew.

Związek ten jest substancją chemiczną otrzymywaną z poliglicerolu i oleju rycynowego.
W produktach spożywczych "robi za" stabilizator i emulgator.
Pomaga łączyć jedno z drugim i daje gładką konsystencję.

Króluje w czekoladach, batonach, produktach oblewanych czekoladą, czekoladowych smarowidłach różnego typu. Substancja jest bardzo popularna w nadzieniu czekoladek oraz w produktach zawierających kakao. Znajdziemy ją też w sosach sałatkowych.

Dzięki niej produkt jest gładki, lśniący, czyli po prostu lepiej wygląda.
Przy okazji (o ile nie jest to cel sam w sobie) można trochę przyoszczędzić na kakao i tłuszczu.

 foto: kobieta.onet.pl

Co to nam robi?
Nie wiadomo.
Nie robi się badań na ludziach.
Jeśli więc czytacie gdzieś, że produkt jest bezpieczny, albo że "nie stwierdzono" szkodliwego wpływu, to jest to pobożne życzenie. Niby fakt, nie stwierdzono. Skoro nie zbadano, to nie stwierdzono. Proste.
Ale do bezpieczeństwa temu daleko.

Badano natomiast wpływ tego cuda na zwierzętach.
I tu już konkretnie stwierdzono! Zwierzaki cierpiały z powodu powiększenia wątroby i nerek.

Co ciekawe - Federacja Konsumentów wyszczególniała kiedyś E-476 na liście produktów potencjalnie szkodliwych zaznaczając, że niewskazane jest częste spożywanie substancji.
Gdzieś na przełomie 2013-2014 roku wpis zniknął.
Nie będę głośno myśleć dlaczego tak się stało.
Sami sobie wyciągnijcie wnioski.

foto: blog milosniczka-slodyczy.blogspot.com

Tak czy siak czytamy skład produktów z kakao/czekoladą i NIE KUPUJEMY takich, które zawierają E-476. A jest ich mnóstwo.



wtorek, 24 marca 2015

[152] Soki wyciskane z jabłek...


Jakiś czas temu pojawił się nowy sokowy gadżet.
Soki w kartonach z kureczkiem.
Dostępne wszędzie.

W Tesco, w Carrefour, w Simply, na pasażach marketów z okazji różnych eventów pod hasłem "zdrowa żywność" itd. Zwykle w pojemności 1L, 3L i 5L.


Są to soki wyciskane, nie z koncentratu.
Pasteryzowane oczywiście.
Ale bez dodatków.
W większości nie dorabiane, nie poprawiane, nie dosładzane.
Nie mają nawet sztucznej witaminy C, ani kwasu cytrynowego.

Trzeba je zszamać w ciągu 14 dni. Niektórzy producenci podają trochę dłuższy termin, ale zalecam jednak te 14 dni. Potem sok zmienia smak. 


Bazą są jabłka, więc całą akcję zawdzięczamy panu ze wschodu, temu na P.
Nie ma tego złego... jak widać.
Kupić możemy soki jabłkowe 100% albo z dodatkiem aronii, marchewki, maliny, buraka itd.
Są naprawdę smaczne. 


Różnie wypadają te smaki z różnych firm. A wszystko z powodu różnych gatunków jabłek dodanych do wyrobu. Mieliśmy już trzy różne, każdy smakował inaczej.

Jedyne co mnie niepokoi w całym tym biznesie, to worki plastikowe użyte do przechowania tego soku, wewnątrz kartonika. Na większości opakowań nie jest napisane co to za tworzywo.

A przynajmniej ja nie znalazłam.
Eko sok w plastikowym worku.... Hmmm, średnio to wypada, prawda?
Obawiam się jednak, że nie ma innej opcji tak długiego przechowywania i zużywania przez dwa tygodnie. 


Wysłałam zapytania do paru producentów. Ciekawe czy któryś  mi odpowie. :)

***

Jeśli trafiliście gdzieś na informację odnośnie opakowania, bardzo proszę o cynk.

Ps.
Na Waszą prośbę załączyłam gadżet o informowaniu mailem o nowym wpisie oraz obserwację przez google+.
Pozdrawiam i dziękuję za miłe wiadomości. :)

***

Podzielcie się swoimi doświadczeniami w temacie ww. soków. Próbowaliście?

wtorek, 10 marca 2015

[151] Potrawka do makaronu, bezmięsna, wersja 2

Nie wiem jak to nazwać, z czym ten makaron. :)
Z pychotą. :)
Niech będzie, że to potrawka. :)
W sumie to, jak się uprzeć, można taki zestaw strzelić do kaszy albo ryżu.
Ja lubię z makaronem.
Najlepiej bezglutenowym.

Składniki:
- kawałek brokuła
- jeden badylek selera naciowego
- świeży szpinak (może być mrożony, jak się uprzeć, ale liście)
- jeden fenkuł (można pominąć)
- 2 cebulki
- 2-3 ząbki czosnku
- pieczarki (ile kto lubi)
- ser pleśniowy (opcjonalnie)
-  jogurt naturalny/grecki (opcjonalnie)

przyprawy:
- sól (do smaku)
- pieprz (do smaku)
- pieprz ziołowy (łyżeczka)
- kmin rzymski (1/2 łyżeczki)
- imbir (1/2 łyżeczki)
- cząber /można inne zielsko/ (łyżeczka - rozcieramy w rękach)
- świeża pietruszka -  natka


Cebulkę szklimy na oliwie, dodajemy drobno posiekany czosnek, następnie fenkuła (posiekanego jak kto lubi) i seler naciowy (w plasterki). Dodajemy przypraw: soli, pieprzu, kminu rzymskiego i innych suchych. Dusimy pod przykryciem. Jeśli mamy świeży imbir, trzemy go lub drobno kroimy i dodajemy już teraz.
Gdy fenkuł i seler nie będą już takie twarde, dorzucamy małe kwiatki brokuła.
Gdy zmiękną dorzucamy liście szpinaku.

Można brokuła ugotować osobno, gdyby ktoś tak wolał. Wtedy dorzucamy na koniec.

Pieczarki radzę usmażyć osobno. Są lepsze gdy odparują wodę i lekko się podsmażą. Ciutkę posolone. Takie dorzucone na surowo nie mają takiego aromatu i smaku.
Usmażone pieczarki dorzucamy na koniec do dania.
Doprawiamy zieloną pietruchą.

* Można pokusić się o zabielenie całości jogurtem naturalnym.
Robię tak czasem dla syna, bo uwielbia.
* Dorzucam też czasem seler pleśniowy. Na koniec. Na wierzch. W kawałeczkach. I przykrywam.
Gaz wyłączam.

Po chwili podaję. Sera nie obsmażam. Nie jest to zdrowe.

Podajemy z czym lubimy.

Zdrowe, pyszne, bezglutenowe, bez sera i jogurtu - także bezmleczne.
No i bezmięsne.
Zaręczam, że nie bez smaku. :)

***

Wszystkie składniki można kupić w Lidlu. Fenkuła również.
Szpinak stoi tam w lodówce, paczkowane duże liście. Używam pół takiej paczki.